top of page

Cyfrowy detoks potrzebny „na już”, czyli o skutecznym ograniczaniu dostępu do social mediów



Nadmiar bodźców, które w dzisiejszym świecie docierają do nas w zasadzie ze wszystkich stron, to niejednokrotnie poważny problem. Dlaczego raz na jakiś czas warto na trochę „wyłączyć się” z internetu? Odpowiedzi m.in. na to pytanie znajdziesz w poniższym tekście. W artykule przeczytasz również o tym:


  • Czym jest FOMO i jakie skutki ze sobą niesie?

  • Gdzie spotkać cyfrowe zombie?

  • Które marki „umieją” w komunikację z cyfrowym klientem?

  • Jak przeprowadzić cyfrowy detoks, aby przyniósł pożądany efekt?

  • Która marka nie zgodziła się na wniesienie telefonów komórkowych na pokaz najnowszej kolekcji?

Radami dotyczącymi cyfrowego detoksu dzielą się eksperci: Anna Tomaszewicz – psycholog i kierownik poradni, Joanna Burdek – strateżka, pisarka, copywriterka i wykładowczyni, oraz dr hab. Mariusz Zbigniew Jędrzejko – pedagog i socjolog.


Przebodźcowanie


Różnorodność i wielość narzędzi, z których w celu dotarcia do klienta korzystają marketerzy, wiąże się, oczywiście z nadmiarem wysyłanych do odbiorców komunikatów. Podobny problem występuje na skutek ławego dostępu internautów do licznych aplikacji mobilnych, których działanie opiera się na scrollowaniu – takich jak TikTok czy Instagram. Obie te sytuacje – wielość docierających do nas komunikatów marketingowych i nieograniczony dostęp do treści w mediach społecznościowych, skutkują przebodźcowaniem. I wydaje się, że to właśnie owo przebodźcowanie i nadmiar są jednymi z czołowych zagrożeń czyhających na obie strony marketingu mikrochwil.


– Przebodźcowanie bez dwóch zdań ma negatywny wpływ na naszą psychikę, powodując m.in. depresję, lęki, rozdrażnienie, agresję zarówno fizyczną jak i słowną, zaburzenia rytmu dobowego (światło niebieskie rozprasza), zaburzenia czy zmiany nawyków żywieniowych. Warto pamiętać, że nadmiar bodźców ma negatywny wpływ na uczucie empatii i w ewidentny sposób spłyca podstawowe ludzkie potrzeby – tłumaczy psycholog Anna Tomaszewicz, kierownik poradni psychologicznej dla dorosłych w Ośrodku Środowiskowej Opieki Psychoterapeutycznej i Psychologicznej dla dzieci i młodzieży.


FOMO, czyli strach przed odcięciem


Niejako na drugim biegunie w stosunku do zbyt dużej liczby informacji jest FOMO (ang. Fear Of Missing Out, pol. lęk przed odłączeniem). Zjawisko polegające na lęku przed brakiem dostępu do bieżących informacji i do bycia wykluczonym z wiedzy o tym, co dzieje się wokół. FOMO to sytuacja, z którą mierzy się coraz większa liczba użytkowników internetu w różnym wieku. W Polsce, w największym stopniu FOMO dotyka ludzi młodych, w wieku od 15 do 19 lat. Jak pokazuje raport pt. „FOMO 2022”, sporządzony przez pracowników wydziałów dziennikarstwa i psychologii Uniwersytetu Warszawskiego, jedynie 6% z tej grupy badanych przyznało, że nie ma problemów z byciem „odłączonym” od sieci.


Anna Tomaszewicz zauważa ścisłą zależność pomiędzy występowaniem zjawiska FOMO i niskim poczuciem własnej wartości. Psycholog doradza, aby walczyć z lękiem przed odłączeniem, stosując metody pozytywnej gratyfikacji za to, że zrezygnowaliśmy ze sprawdzenia jakiejś informacji, pozyskując informacje z wiarygodnych źródeł i szukając pozytywnych zamienników mediów społecznościowych czy sieci internetowej w ogóle.


Strach przed wykluczeniem z dostępu do informacji ma silny związek z ich codziennym nadmiarem, a ten z kolei wynika z ciągłego dostępu do internetu, mediów społecznościowych i różnorodnych portali, przepełnionych danymi i newsami. Jak je filtrować? Co zrobić, aby koncentrować się jedynie na tych treściach, które przynoszą nam faktyczną radość, pozwalają na rozwój i sprawiają, że codzienne obowiązki stają się jeśli nie przyjemniejsze, to z pewnością nie bardziej uciążliwe? Warto poznać metody radzenia sobie z nadmiarem informacji i w ten sposób spróbować uniknąć FOMO, bo w przeciwnym wypadku łatwo stać się… cyfrowym zombie.


Cyfrowy zombie


Nadmiar informacji, problemy z filtrowaniem tych najważniejszych, a także praktycznie stały dostęp do social mediów już jakiś czas temu doprowadziły do powstania terminu „cyfrowe zombie”. W wywiadzie przeprowadzonym przez Mirę Suchodolską z PAP używa go m.in. dr hab. Mariusz Zbigniew Jędrzejko, który tak opisuje niebezpieczeństwa związane z niekontrolowanym wpływem świata wirtualnego na ludzkie życie: „Jeśli się to [przekonanie rodziców do ograniczania dzieciom czasu spędzanego przed urządzeniami elektronicznymi – przyp. aut.] nie uda, będziemy mieli cyfrowych zombie, »cyfrowe mięso armatnie«, półgłówków sterowalnych przez algorytmy, coraz krócej i gorzej żyjących, o zaniżonej samoocenie, coraz głupszych, bo przeciążonych informacjami niepopartymi wiedzą”.


– Dzisiejsi klienci przypominają cyfrowe zombie, jadące na dopaminie, będącej hormonem oczekiwania na przyjemność. Wyzwalają ją m.in. powiadomienia, oczekiwanie na zakończenie krótkich filmików, na to, co się kryje pod clickbaitem, na reakcje i komentarze pod postami. Korzystanie z internetu i portali społecznościowych sprawia, że dopamina zalewa mózg. Klienci w tym stanie skaczą z tematu na temat, przeglądają treści pobieżnie lub wycofują się z decyzji” – mówi Joanna Burdek, strateżka, pisarka, copywriterka i wykładowczyni.


Aby do nich dotrzeć, warto postawić na widoczne w treściach logo i branding, bo potencjalny klient poświęci jedynie chwilę na zapoznanie się z tym, co przygotowaliśmy. Scrollując social media, uwagę przyciąga to, co kontrowersyjne, wyraźne, efektowne, a przede wszystkim – dobrze widoczne.


– Dobrym przykładem tworzenia takich treści jest Żabka i jej profil na Instagramie, gdzie prezentuje wyraźne, angażujące grafiki z widocznym brandingiem” – dodaje Burdek.



Uzależniający TikTok


Nie każdy zdaje sobie sprawę z tego, że wirtualne życie i związane z nim aktywności mogą być równie uzależniające, jak na przykład środki psychoaktywne. Do podobnych wniosków doszli badacze z instytucji Utah Division of Consumer Protection, która w drugiej połowie 2023 roku postanowiła bliżej przyjrzeć się aplikacji, a następnie pozwać jej twórców za uzależniający wpływ w stosunku do najmłodszych użytkowników i wszystkie związane z nim konsekwencje.


Nic w tym dziwnego, bowiem nie tylko nadmierne korzystanie z TikToka ma zgubny wpływ na młodzież i dzieci. Podobnie sytuacja przedstawia się na przykład z Instagramem, który – udostępniając użytkownikom nową formę tworzenia treści, czyli rolki (ang. Reels) sprawił, że spędzanie długich godzin na konsumowaniu nieskomplikowanych treści w wersji instant stało się jeszcze bardziej kuszące.


Cyfrowy detoks, czyli daj sobie czas i przestrzeń


Coraz więcej użytkowników internetu szuka w sieci odpowiedzi na pytanie o to, jak poradzić sobie z poczuciem nadmiaru i na nowo znaleźć złoty środek pomiędzy utrzymaniem świadomości o otaczającym nas świecie a stawianiem bezpiecznych (i koniecznych) granic. Z pomocą przychodzi cyfrowy detoks, czyli „odtruwanie” organizmu z pochłanianych codziennie informacji.


Po wpisaniu w Google hasła „cyfrowy detoks” w zaledwie 0,39 sek. naszym oczom ukaże się 33 tys. 100 haseł związanych z tym terminem, a jeśli pokusimy się o nomenklaturę anglojęzyczną, wynik ten wzrośnie do zawrotnych 39 mln 600 tys. „Dlaczego warto zrobić cyfrowy detoks?” (57 tys. 600 haseł), „Detoks cyfrowy – co daje?” (27 tys. 400 możliwości), „Jak zrobić detoks od telefonu?” (14 tys. 900 wyników)… Popularność dobrowolnego odłączenia od internatu rośnie, ale wraz z nią wzrasta także liczba pacjentów w gabinetach psychologicznych, borykających się z uzależnieniem od wirtualnego świata. 


– Cyfrowy detoks działa, warto jednak wybrać odpowiedni dla siebie sposób jego przeprowadzania. Ja preferuję metodę małych kroków, która polega na wypracowaniu u pacjenta takiej formy zachowań, w której sukcesywnie będzie mógł uwolnić się od destrukcyjnego działania uzależnienia. Ważnym aspektem jest również psychoedukacja (monitorowanie czasu spędzonego przed danym urządzeniem), a także udział w zajęciach grupowych osób borykających się z uzależnieniem – tłumaczy Anna Tomaszewicz.


Case study The Row, czyli o pokazie bez telefonów


Na szczęście, coraz częściej nie tylko konsumenci, ale również marki decydują się na włączenie cyfrowego detoksu do prowadzonych na co dzień działań. Przykładem brandu, któremu się to udało, a przy okazji pozwoliło zwiększyć zasięgi, jest amerykańska firma modowa The Row, należąca do bliźniaczek Ashley i Mary-Kate Olsen.


Na początku 2024 roku marka zorganizowała pokaz najnowszej kolekcji ubrań. I nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie to, że… goście wydarzenia zostali poinformowani o zakazie wnoszenia telefonów na salę.



Przyczyna? Twórczynie The Row i organizatorzy eventu chcieli, aby jego uczestnicy maksymalnie skupili się na oglądanych projektach, poczuli klimat i inspiracje towarzyszące tworzeniu kreacji, a w efekcie doświadczyli pokazu na każdy z możliwych sposobów. Ponadto chciano w ten sposób podkreślić ekskluzywność wydarzenia.


Skutek? Najnowszego pokazu The Row nie zobaczymy w mediach społecznościowych ani w sieci w ogóle. Na modowych portalach brak fotosów w imprezy, a influencerzy nie uszczęśliwiali swoich fanów relacjami na żywo z pierwszych rzędów widowni.


Przykład The Row świetnie wpisuje się w trend marketingu mikromomentów, w którym przecież chodzi o „bycie tu i teraz”, przeżywaniu chwili.


Cyfrowy detoks – sposób na reklamę czy faktyczne wsparcie?


W połowie 2023 roku świat obiegła informacja o powstaniu pierwszego na świecie miejsca wolnego od telefonów i innych urządzeń elektronicznych. „Marzysz o wakacjach bez internetu? Przyjedź na wyspę Ulko-Tammio!” - mniej więcej takimi słowami reklamowała jeden ze swoich regionów Finlandia.


Kraj od lat zajmujący czołowe miejsca w rankingu najszczęśliwszych obywateli postanowił zrobić kolejny krok w kierunku poszukiwania równowagi wewnętrznej i ogłosił niewielką występ w Zatoce Fińskij pierwszym na świecie miejscem oficjalnie wolnym od smartfonów. Brzmi jak bajka? Być może, jednak szybko okazało się, że Ulko-Tammio to lokalizacja, w której jedynie można, a nie trzeba zrezygnować z telefonu komórkowego.


Twórcy inicjatywy co najwyżej zachęcają gości do wyłączenia i odłożenia smartfona do szuflady na czas pobytu w Finlandii. Choć taki krok wydaje się zrozumiały z typowo PR-owego punktu widzenia, to jednak wobec całej towarzyszącej pomysłowi otoczki pozostaje pewien niesmak. Sytuacja staje się jeszcze bardziej kuriozalna, gdy zdamy sobie sprawę, że cała niewielka (mająca bowiem jedynie 0,33 km2 powierzchni) wyspa Ulko-Tammio znajduje się w zasięgu sieci komórkowej Nokia.


Jak widać, tym razem cyfrowy detoks został wykorzystany do celów promocyjnych, a nie taki przecież był cel tego zjawiska. Czy zatem możliwe jest całkowite „odłączenie się” od sieci i technologii i faktyczne odzyskanie pełni władzy nad sposobami spędzania wolnego czasu? Liczne poradniki przekonują, że tak – wymaga to jednak od zainteresowanych nie tylko samodyscypliny, ale również wysokiej uważności, o którą w świecie ogarniętym przez zasadę „na już” naprawdę trudno.


Podsumowanie


Chociaż cyfrowy detoks to sformułowanie wymyślone już ponad dekadę temu, w 2012 roku, dziś okazuje się ono wciąż wyjątkowo aktualne. Psychologowie, psychiatrzy i terapeuci coraz częściej muszą mierzyć się w gabinetach z historiami pacjentów uzależnionych od urządzeń elektronicznych i internetu, a skala problemu wciąż rośnie.


Ministerstwo Zdrowia wprowadziło nawet specjalny program pilotażowy oddziaływań terapeutycznych skierowanych do dzieci i młodzieży problemowo korzystających z nowych technologii. Jego celem jest dokładne przyjrzenie się zjawisku polegającemu na naużywaniu m.in. sieci internetowej, zwłaszcza że – jak podkreślają eksperci – w większości przypadków problem ten rozwija się niemal bezobjawowo (badanie pt. „Określenie uzależnienia od internetu wśród studentów wydziału nauk o sporcie i wydziału nauk o zdrowiu, oraz jego związku z aktywnością fizyczną” przeprowadzonego na tureckim uniwersytecie Hitit, według którego w przypadku 90,3% analizowanych studentów problem netoholizmu rozwijał się bezobjawowo, a 9,3% wykazywało tylko ograniczone objawy. Jednocześnie nikt z badanych nie mógł zostać zaklasyfikowany do kategorii patologicznego użytkowania internetu).


Co ciekawe, nie tylko lekarze przekonują do ograniczania liczby godzin spędzanych przed ekranami urządzeń elektronicznych. Coraz więcej marek robi, co może, aby skłonić swoich klientów do takich działań i w zamian za to proponuje im możliwość pełnego przeżywania prowadzonych w świecie realnym działań. Amerykańska, modowa marka The Row to tylko jeden z przykładów skupiania się zarówno twórców, jak i odbiorców na tym, co „tu i teraz”.


Pojęcie cyfrowego detoksu wydaje się naprawdę potrzebnym i co równie ważne — trafionym rozwiązaniem pomagającym uporać się z codziennym technologicznym przeboźcowaniem. Wspomniany w tekście przykład fińskiej wyspy pokazuje jednak, że trend ten może jednocześnie zostać wykorzystany nie tylko w celu pomocy potrzebującym, ale również, aby reklamować się (choćby, i ironio!) w mediach społecznościowych.

_________________________________________________________________



O autorce:


Dominika Mizerska


Gdyby do dyspozycji było tylko 100 znaków ze spacjami, podsumowałabym siebie tak: miłośniczka podróży, psiaków i czekolady. Wciąż szukam swojego miejsca na świecie, trudno mnie utrzymać długo w jednym miejscu, bo wierzę, że za każdym rogiem czai się przygoda. Kiedy akurat nie piszę, szukam tanich biletów lotniczych, tańczę bachatę albo nadrabiam filmowe zaległości.

#Czytaj więcej

Jesteś zainteresowany współpracą? Chcesz dołączyć do grona autorów lub zespołu NM?

Skontaktuj się z nami >

© 2012-2024 NowyMarketing jest marką 143Media Sp. z o.o.

bottom of page